sobota, 18 czerwca 2016

Satanistyczny domek w Łagiewnikach



Tym razem będzie inaczej. Wyjątkowo nie o samych ruinach, ale również  o wartych odwiedzenia punktach, znajdujących się w okolicy. Najpierw, tradycyjnie o ruinach. Całkiem przypadkiem, odwiedzając Śmieciową Górkę (o której będzie mowa w następnej kolejności), natrafiłam na coś wyjątkowo interesującego. Tuż przy ulicy Piaskowej w Łagiewnikach, nieopodal wspomnianej górki, w gęstwinie drzew stoi pustostan. Widać go z oddali, ponieważ przyciąga oko dość kolorowym graffiti, przedstawiającym prosiaka.



W pobliżu wejścia do domku, stoi rama od telewizora kineskopowego a po ziemi wala się dużo wszelakich śmieci. Na pierwszy rzut oka widać, że jest to miejsce uwielbiane przez drobnych pijaczków oraz bezdomnych. Jednak pustostan został mianowany miejscem kultu dla satanistów. Na ścianach widnieją narysowane pentagramy, zaklęcia oraz inne bluźniercze przeciw Bogu napisy. Nie brakuje tez malunków odwróconych krzyży.





Gdy postanowicie wybrać się tam nocą, zalecam zabranie ze sobą latarki – przy wejściu w podłodze jest duża wyrwa, prawdopodobnie zejście do dawnej piwnicy.


Tak więc od progu mamy zejście do piwnicy, po prawej stronie mniejsze pomieszczenie (może toaleta?), a na ścianach satanistyczne rysunki. Po lewej stronie jest wąziutkie przejście, które prowadzi najprawdopodobniej do salonu. Ponieważ już od dawna nie ma tam dachu, to też mury porasta mech, a podłoga zamieniła się w porośnięty dziką roślinnością dziedziniec. Okna są zamurowane, ponuro spoglądają na gości. Jakieś pół metra od domku, znajdują się fundamenty innego budynku. Pomieszczenie gospodarcze? Stodoła? Nie mam pojęcia. Niestety, mimo mojej dociekłości, nie udało mi się dotrzeć do żadnych źródeł mówiących o domku. Biorąc pod uwagę porost mchu na ścianach, oraz dziką roślinność wokół, ten dom może tam stać pusty już dość długo.









Teraz pytanie do Was. Może ktoś wie co tam było? Jak kiedyś domek wyglądał? Wracając do wspomnianej Śmieciowej Górki. Górka zlokalizowana jest przy ul. Łupkowej w północnej części Łodzi. Dawniej było to wysypisko gruzu zwożonego z budowy Retkini i innych łódzkich osiedli, a później także śmieci i odpadów przemysłowych. Po zasypaniu górki ziemią, przez lata był to dziko porośnięty teren. Obecnie obszar uporządkowano i zagospodarowano nadając charakter tarasu widokowego. Przy ładnej pogodzie widoki są imponujące. Dziś z jej szczytu można oglądać panoramę Łodzi i Zgierza. Warto odwiedzić to miejsce.


                                       
Będąc w Łagiewnikach, polecam zobaczyć również stare drewniane kapliczki przy Wycieczkowej 75. Postawione naprzeciw siebie, kaplica św. Antoniego z 1676 r. oraz kaplica św. Rocha z początku XVIII w, są historycznym zabytkiem i jednocześnie traktowanym za miejsce święte. Co mówi historia? "Pewnej niedzieli po mszy świętej jeden z księży zaproponował dziedzicowi łagiewnickiemu, Samuelowi  Żeleskiemu wzniesienie kaplicy św. Antoniego. Ten obiecał, lecz obietnicy nie dotrzymał. Po latach biedy Łagiewniki zniszczył i spustoszył pomór na ludzi i bydło. Żeleski nieszczęście to przypisywał czarom. Mszcząc się wtedy, mimo perswazji rozsądnych sąsiadów, Żeleski każdą babinę podejrzewaną o gusła i czary męczył okrutnie, pławił i topił. Zapobiegał temu okrucieństwu krewny Żeleskiego, Kacper z Remiszowic – Stokowski. Za jego też wstawiennictwem złagodniały nastroje Żeleskiego. Dał sobie wyperswadować nierozsądek i z czasem przystąpił do budowy młyna sprowadził Żeleski cieślę z okolicy. Był nim człowiek bogobojny, imieniem Jerzy. Praca przy budowie była ciężka. Szlachcic stawiał wymagania i surowo karcił wszelkie uchybienia lub niedopatrzenia. Znękany robotą, strudzony i wyczerpany złorzeczeniem pracodawcy swego, cieśla Jerzy często gorąco się modlił do Przemienienia Pańskiego, prosząc o pomoc św. Antoniego. Kiedy tak, wysilając się nad dziełem budowy, rozmodlił się cieśla, ukazał mu się święty Antoni. Widzenia podobnego doznał również i czeladnik cieśli imieniem Mateusz, a nawet sam Żeleski. Poruszyły się Łagiewniki rozgłoszonym objawieniem się tam św. Antoniego. Kto żyw, padał na kolana i zanosił modły do Boga. Stało się to w roku 1676. Nie zwlekał dłużej Żeleski. Rychło udał się do Częstochowy, gdzie na Jasnej Górze pod przysięgą potwierdził swoje widzenie, jakiego w Łagiewnikach i solennie ślubował wznieść kaplicę św. Antoniego na miejscu cudownego objawienia. W niedługim czasie powstała tu świątynia, przy której osadzony został w charakterze kapelana franciszkanin z Piotrkowa, ksiądz Konstanty Plichta. A do źródła św. Antoniego do tej pory pielgrzymują ludzie, wierząc w uzdrowicielską moc krystalicznej wody…"








Czy woda faktycznie ma moc uzdrawiającą, nie wiem. To raczej kwestia wiary. Mimo to, warto zobaczyć te piękne kapliczki.

Reasumując, Łagiewniki są pełne sprzeczności. Bujna roślinność, piękne tereny, miejsca świeckie i jednocześnie śmieciowiska i miejsca kultu Szatana.

Polecam i zatwierdzam.

Darsi Von Mitra





Autor: Darsi Von Mitra

Korekta: mitra

Źródła: 





2 komentarze:

  1. Jak dawno nie byłam w Lagiewnikach :)W któryś weekend muszę się koniecznie wybrać na ten punkt widokowy i może przy okazji zwiedzić tę ruinę, o której piszesz. Niestety, też nie wiem, co tam mogło być. Ja ostatnio, zupełnie przypadkiem, natrafiłam na ruinę niewielkiego budynku w parku nad Jasieniem (bardziej od strony ul. Tymienieckiego, w okolicach rzeki Jasień i ruin jakiejś bramy). Sądząc po układzie pomieszczeń przypuszczam,że mógł to być domek (póki co nie znalazłam żadnych informacji na ten temat, a trochę ciekawi mnie, co tam mogło być, pewnie jeszcze tam wrócę, żeby lepiej się przyjrzeć i zrobić dobre zdjęcia). Co do samego parku - jest piękny, z dużym stawem na środku, polecam wybrać się na spacer :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam kiedyś już o tym domku, dlatego z dziką przyjemnością wybiorę się tam z aparatem :)

    OdpowiedzUsuń